obserwuj mnie!

snapchat
This error message is only visible to WordPress admins
Error: No posts found.
  • Home
  • /
  • Lifestyle
  • /
  • Jak zaplanować roadtrip po Stanach? Kalifornia, Nevada & Arizona

Jak zaplanować roadtrip po Stanach? Kalifornia, Nevada & Arizona

Marzy Ci się roadtrip po Stanach? Chciałbyś odwiedzić amerykańskie parki narodowe oraz takie miasta jak San Francisco, Los Angeles czy Las Vegas? W takim razie ten przewodnik jest dla Ciebie.

Roadtrip po USA chodził mi po głowie już od dawna. Marzyłem o tym, aby kiedyś przylecieć na zachodnie wybrzeże Stanów, wpakować się ekipą do samochodu i ruszyć w długą trasę, zaliczając po drodze wszystkie piękne Parki Narodowe i miasta, które warto zobaczyć.

Dlaczego akurat myślałem o tym, aby zacząć taką podróż od Kalifornii (zachodnie wybrzeże)? Bo właśnie w tych rejonach USA jest najwięcej Parków Narodowych (w samej Kalifornii jest ich aż 9!). Ponadto, Kalifornia jest moim zdaniem najpiękniejszym stanem – sąsiadują tu ze sobą przepiękne oceaniczne plaże oraz zabierające dech w piersiach góry. Dodajmy do tego idealny klimat, który sprawia, że zwiedzać ten rejon możecie o każdej porze roku (choć ja polecam zimę i zaraz napiszę dlaczego). Jeśli sama natura Was jeszcze nie przekonuje, to dodam tylko, że po drodze możecie zaliczyć San Francisco, Los Angeles czy szalone Las Vegas, ponieważ wszystkie te miasta można sprawnie wpleść w swoją wyprawę.

Jeżeli jesteście już tym wstępem kupieni, to pozwólcie, że teraz zarysuje Wam na mapie potencjalny plan na taką wyprawę. Będzie on zakładał bazę wypadową z San Francisco i prowadził przez większość ważniejszych Parków Narodowych oraz miast w stanach Kalifornia, Nevada oraz Arizona. Wiem, że nie każdy może pozwolić sobie na długi urlop, dlatego taką właśnie trasę będzie można relatywnie szybko pokonać w 2 tygodnie, robiąc przystanki w niektórych miejscach nawet na 2-3 noce.

Po pierwsze – jak tanio dolecieć do Kalifornii?

Wiadomo, z tanimi biletami lotniczymi jest teraz ciężko. Ceny lotów w ostatnich miesiącach poszybowały w górę nawet o 100%. Jeszcze kilka miesięcy temu można było wyhaczyć bilety do Kalifornii nawet za 2300-2500 zł. Aktualnie ceny dochodzą nawet do 5000 zł.

Jednak, jeżeli zależy Wam na okazyjnej cenie, to nadal jest na to szansa! Po pierwsze szukajcie biletów na “zimowe” miesiące, wtedy ceny są o wiele niższe niż wiosną czy latem. A uwierzcie mi, w Kalifornii czy Nevadzie zimą temperatura jest idealna – 20 kilka stopni i pełne słońce – to prawie jak nasze polskie lato haha 🙂

Po drugie, loty bezpośrednie z Polski do Stanów są zazwyczaj bardzo drogie. Lepiej szukać połączeń z przesiadkami np. w Amsterdamie, Paryżu czy Monachium (np. KLM, Air France czy Lufthansa). Ponadto, możecie też poszukać łączonych połączeń z innych miast Polski – np. znajoma ostatnio dała mi cynk, że za 3000 zł można było wylecieć do San Francisco z Gdańska (połączenie SAS z przesiadką w Kopenhadze). Wystarczy się czasem trochę nagimnastykować i nadal można relatywnie tanio polecieć do Cali!

Podsumowując, jeżeli zdecydujecie się na zimowy trip do Kalifornii, będziecie mieli szanse kupić loty w całkiem przyzwoitej cenie (jak na tę inflację).

Przystanek pierwszy – San Francisco!

Tak jak wspominałem, w tym poradniku zacznę odpisywać trasę od San Francisco, które moim zdaniem jest najbardziej klimatycznym miejscem w całej Kalifornii (jeżeli jesteście team LA, to wybaczcie haha).

Po prostu uwielbiam klimat tego miasta! Przepiękna architektura (no spójrzcie na te kolorze domki na dole – jest tutaj ich mnóstwo), ocean, świetne plaże oraz mega otwarci ludzie. Ponadto, jest to kraina wiecznej wiosny – temperatura przez cały rok utrzymuje się na podobnym poziomie, przypominając nasz polski maj, przez co przez cały rok kwitną tu kwiaty i drzewa. Uwielbiam!

Co polecam Wam zobaczyć w San Francisco?

  • Spacer wybrzeżem po Lands End – idealna zielona przestrzeń przy oceanie, wystarczy wziąć kawę do ręki i podziać naturę! Tutaj poczujecie się jak w małym Parku Narodowym.
  • Baker Beach – z tej plaży będziecie mieli idealny widok na Golden Gate bridge! Polecam wybrać się tam na spacer podczas zwiedzania mostu – zrobicie stąd dobre zdjęcie-pamiątkę oraz możecie przy okazji zrobić sobie piknik ze super widokiem.
  • Spacer po centrum & podziwianie architektury – ok, może ten podpunkt wydaje się dziwny, ale serio największą frajdą dla mnie było spacerowanie po tym mieście z kubkiem kawy. Po drodze oczywiście warto przejechać się kultowym tramwajem po wzgórzach SF, odwiedzić Painted Ladies (ale pięknych kolorowych domów po drodze spotkanie masę) czy przejść się do portu zjeść na lunch świeże owoce morza. Wystarczy kilka godzin spaceru po głównych ulicach z przerwami na kawę i coś słodkiego, a uwierzcie mi, że pokochacie to miasto!
  • Mission Dolores Park – moim zdaniem jeden z najpiękniejszych parków w jakich byłem. Przepiękny widok na skyline całego San Francisco oraz przecudowny klimat. Zobaczycie tu codziennie masę kolorowych uśmiechniętych ludzi. Szczególnie polecam na zachód słońca lub w ciepły weekendowy dzień!

Przystanek drugi – Yosemite Park!

Yosemite Park to jeden z najpiękniejszych Parków Narodowych USA. Znajduje się on ok. 6h godzin samochodem na San Francisco, więc idealne miejsce na 2 przystanek (Kalifornia jest sporo większa od Polski, więc niech Was nie zdziwią te odległości haha). Park Yosemite położony jest w kalifornijskich górach, dlatego klimat tu będzie całkowicie inny niż ten w SF. Tym bardziej polecam go odwiedzić go zimą, bo wtedy zobaczycie go w zimowym anturażu, a śnieg tylko doda uroku tym widokom!

Jeżeli zamierzacie w takich warunkach wspinać się po górach, przygotujcie się odpowiednio do tych warunków i zabierzcie odpowiedni sprzęt. Jednak uwierzcie mi, nawet podziwianie góry, wodospadów i sekwoi z doliny będzie super doświadczeniem.

Ponadto, super opcją jest tutaj nocowanie w samym parku! Wtedy na dzień dobry po wyjściu z domku zobaczycie wodospady i przepiękny widok na góry! Nie pożałujecie, uwierzcie mi.

Przystanek trzeci – Death Valley!

Gdy już upoicie się przepięknymi górskimi, zimowymi widokami, to co powiecie aby w kolejnym przystanku wybrać się do najgorętszego miejsca na ziemi? Za to właśnie kocham Kalifornię – za tę różnorodność! Wybierając się do Doliny Śmierci z Yosemite Park po kilku godzinach jazdy na południe, zimowy krajobraz zmieni nam się w skalistą pustynię. Odnotowuje się tu najwyższe temperatury na ziemi, ale znów, gdy wybierzecie się tu zimą, to temperatura nie powinna przekraczać ok 25-27 stopni, więc nie musicie obawiać się ekstremalnych warunków pogodowych.

Podróżując i zwiedzając Death Valley czułem się jakbym był na innej planecie. W sumie nic dziwnego, że to właśnie tu kręcono Star Wars, bo widoki są tu dosłownie nieziemskie. Z rzeczy wartych tu przeżycia, to polecam zostać tu na zachód słońca na Mesquite Sand Dunes. Gwarantuje Wam, że te kolory zapamiętacie do końca życia.

A gdy już zostaniecie tu po zmroku, to macie 2 opcje do wyboru. Zostać tu na noc w jednym z ośrodków w Death Valley lub… pojechać do Vegas, które oddalone jest ok. 2 godziny drogi. Ja polecam Wam tę drugą opcję 🙂

Przystanek czwarty – Las Vegas!

Przemierzając pustynne tereny po chwili wjedziecie do stanu Nevada. I tu niespodzianka – jeszcze więcej pustyni. A na środku niej ogromne miasto mieniące się tysiącami barw i tryskające fontannami na setki metrów do góry. Las Vegas to chyba najbardziej szalone miasto jakie kiedykolwiek odwiedziłem. Z jednej strony przyciąga ono do siebie tą imprezową atmosferą i rozbudowaną infrastrukturą kulturalną (codziennie są tu koncerty jakiejś wielkiej gwiazdy muzyki, a samo miasto oferuje tylko atrakcji, że nie sposób się tu nudzić), a z drugiej strony jest to miasto istnego kiczu. Oczywiście ten kicz w postaci zbudowania w centrum repliki wieży Eiffla, posągu cezara czy weneckich kanałów ma swój klimat, ale dla niektórych może być już to za dużo 🙂

Wracając do naszego planu wyprawy, warto tu na pewno spędzić minimum 2 noce, aby w pełni zasmakować klimatu tego miasta. Z rzeczy, które polecam Wam tu przeżyć:

  • Pokaz fontann przy Bellagio
  • Drinki na jednym z licznych tu rooftopów w celu zobaczenia całej panoramy miasta + przejście się na jedną z licznych tu imprez
  • Spacer po mieście połączony ze zwiedzaniem znanych hoteli i kasyn – każdy budynek tu stara się naśladować inne europejskie miasto lub epokę historyczną. Do wyboru do koloru – od starożytego Rzymu po weneckie kanały i ulice Paryża czy Nowego Jorku.

Przystanek piąty – Grand Canion!

Co najlepiej może Ci zrobić po szalonych imprezach w Vegas? Regeneracja i natura! Dlatego będąc tak blisko jednego z 7 naturalnych cudów natury jakim jest Wielki Kanion, grzechem byłoby do niego nie zajechać! Wjeżdzając do stanu Arizona prawdopodobnie znów zmieni się Wam aura na bardziej zimową (jeżeli wybierzecie się tu zimą), ale widoki dalej będą tu nieziemskie!

Podobnie jak w Yosemite Park, będziecie mieli możliwość wynajęcia tu miejsca do spania w samym Parku Narodowym, do czego znów Wam namawiam.

Nie będę się rozpisywał o tym cudzie natury, bo ani słowa ani zdjęcia nie są w stanie tego dobrze wyrazić. Po prostu tu przyjedźcie i zróbcie sobie tutaj długi spacer/hiking. Nie pożałujecie.

Przystanek szósty – Palm Springs!

Pora powoli wracać do Kalifornii, ale to nie koniec naszego roadtripu! W drodze powrotnej po kilku dniach intensywnego zwiedzania, warto zrobić sobie przystanek na odpoczynek w moim zdaniem NAJLEPSZYM miejscu w Kalifornii – Palm Springs!

Możliwe, że słyszeliście już trochę o tym miejscu – jest to popularny ośrodek wypoczynkowy położony w południowej Kalifornii. Ta pustynna oaza otoczona górami skalistymi jest idealnym miejscem na odpoczynek od listopada do kwietnia – wtedy temperatura nie przekracza tu za dnia 30 stopni, a miasto tętni życiem. Jest to idealne miejsce do wypoczynku nad basenem w jednym z tutejszych hoteli oraz podziwiania wyjątkowej architektury tego miejsca. Naprawdę, te kolorowe wille otoczone górami przeniosą Was w klimat szalonych amerykańskich lat 60! Koniecznie zróbcie sobie spacer po ulicach tego miasta i zajrzyjcie do Palm Springs Art Museum.

Przystanek siódmy – Joshua Tree!

Samo Palm Springs i Coachella Valley jest też świetną bazą wypadową do jednego z najpiękniejszych Parków Narodowych w Stanach – Joshua Tree! Nazwa parku pochodzi od angielskiej nazwy jukki krótkolistnej, którą spotkanie w dużej ilości w tym miejscu. Jeżeli macie bazę w Palm Springs, to polecam wybrać się tam na zachód słońca i podziwiać jak czerwone niebo będzie komponować się z kolorami pustyni oraz skał.

Super opcją też jest wynajęcie tu Airbnb i spędzenie nocy na pustyni. Joshua Tree słynie z pomysłowych i designerskich przyczep kamperowych, domków czy innych futurystycznych konstrukcji, w których nocowanie będzie świetnym doświadczeniem. Polecam!

Przystanek ósmy – Los Angeles!

Dobra, przyznam się do czegoś. Jestem jedną z tych osób, która jakoś szczególnie nie przepada za LA. Moim zdaniem w samej Kalifornii jest kilka fajniejszych miejsc niż Los Angeles. No, ale oczywiście, jeżeli już będziecie tak blisko, to warto się tu wybrać i spędzić przynajmniej 2 dni!

Z racji tego, że LA to tak ogromne miasto, w którym jest tak dużo rzeczy do zobaczenia, to postanowiłem, że nie będę się tu o nim rozpisywał. W sieci znajdziecie mnóstwo poradników oraz poleceń związanych z tym miejscem, dlatego jestem pewien, że sobie poradzicie z planowaniem.

Ponadto, niedługo znów lecę do Los Angeles, dlatego poleca Wam zajrzeć na mojego instagrama – na pewno będę polecał fajne miejsce do zobaczenia.

Przystanek dziewiąty – Kalifornijskie winnice!

Być w Kalifornii i nie napić się kalifornijskiego wina? O nie, nie polecam haha. A tak serio, jeżeli jesteście fanami wina, to koniecznie w drodze powrotnej do San Francisco zajedźcie do Paso Robles lub już będąc w San Fran pojedźcie w pobliskiego Napa Valley lub Sonomy. Są to 3 najbardziej znane lokalizacje, w których znajdziecie najlepsze kalifornijskie winnice.

Ze swojego doświadczenia mogę polecić Wam winnice DAOU w Paso Robles, które znajduje się w połowie drogi pomiędzy LA i SF.

A jeżeli jesteście w San Francisco to tylko godzina drogi dzieli Was od słynnego Napa Valley, w którym polecam Wam winnice Aheses & Diamonds. Fun fact: nazwa tej winnicy pochodzi od filmu Wajdy 'Popiół i Diament”, a sama winnica ma wiele polskich akcentów.

Nie pozostaje mi nic tylko, życzyć Wam cheers z widokiem na góry i doliny Kalifornii!

No i to na tyle – jej, rozpisałem się trochę! Mam nadzieje, że ten poradnik pomoże Wam zaplanować Waszą wycieczkę do USA! Jeżeli w jej trakcie napiszecie do mnie lub oznaczycie mnie w jakiejś relacji, to będzie mi turbo miło! Enjoy!

Dodaj komentarz