Czy wiecie, że Berlin pokazał czerwoną kartkę Uberowi i Airbnb? Nie zamówicie tam przejazdu UberPOP oraz nie wynajmiecie całego mieszkania na weekendowy wypad. Jak te start-up’y tam sobie radzą? Jaka jest opinia Berlińczyków na temat całej tej sytuacji?
Airbnb i Uber to start-upy, które odniosły międzynarodowy sukces i stały się niedoścignionym wzorem dla innych biznesów unicorn-wanna-be (unicorn – start-upy, które wyceniane są powyżej 1 miliarda dolarów). Airbnb specjalizuje się w pośredniczeniu wynajmowania mieszkań i pokojów na czas krótkookresowy, a Uber to mówiąc wprost alternatywa dla taksówek.
O tym, że Berlin wprowadza obostrzenia do funkcjonowania tych start-upowych gigantów wiedziałem już wcześniej, ale dopiero gdy odwiedziłem ostatnio to miasto i porozmawiałem z mieszkańcami na ten temat, zrozumiałem o co tak naprawdę chodzi (choć zdania są bardzo podzielone).

Berlin, Instagram: @sebabryks
Dlaczego Berlin poszedł na wojnę z Uberem i Airbnb?
Hejt taksówkarzy na Ubera trwa w najlepsze. Swoimi działaniami (często nawet brutalnymi protestami jak te w Paryżu lub Warszawie) nie raz zmusili władze miast do zainteresowania się Uberem i prześwietlenia jego działalności. Taksówkarze protestują przeciw niemu, często argumentując, że usługi Ubera po prostu nie spełniają pewnych istotnych standardów – takich, jak zatrudnianie doświadczonych i licencjonowanych kierowców. Jednak przede wszystkim chodzi tu o to, że ludzie coraz chętniej korzystają z tańszego Ubera, tym samym zmniejszając przychody taksówkarzy.
W Niemczech sprawa wylądowała nawet w sądzie, który nałożył obostrzenia do funkcjonowania tego start-upu.
Taksówkarz podczas protestów przeciw Uberowi w Toronto
Jeżeli chodzi o Airbnb, to temat tu jest o wiele bardziej skomplikowany i związany z tamtejszymi problemami z mieszkaniami. Stolica Niemiec to bardzo popularna destynacja dla wielu turystów, którzy coraz częściej szukają alternatywy dla drogich hoteli. Portale sharing economy, z Airbnb na czele, wychodzą tym potrzebom naprzeciw, oferując zwiedzającym wynajem lokali po bardzo atrakcyjnych cenach.
Wszystko ok, tylko kłopot pojawił się wtedy, gdy właścicielom zaczęło się bardziej opłacać wynajmować swoje 4 kąty w weekendy turystom, niż studentom czy innym osobom szukającym nowego mieszkania na kilkanaście miesięcy. W rezultacie, w Berlinie narastał głód mieszkaniowy. To dlatego władze miasta chcą zmusić właścicieli do wynajmowania mieszkań „swoim” – na dłużej.
Jak radzą sobie tam wymienione start-upy?
Otwierając aplikację Ubera w stolicy Niemiec, uda nam się zamówić tylko UberTAXI, który w sposobie funkcjonowania niczym nie różni się od innych funkcjonujących tam korporacji taksówkarskich. Start-up chcąc zostać w Berlinie, musiał przyjąć zasady gry narzucone przez miasto.
Jeżeli chodzi o Airbnb, to dozwolona została sytuacja, w której właściciel udostępnia nam tylko pokój, sam mieszkając również w tym mieszkaniu. Miasto tłumaczy się, że tym samym pomaga użytkownikom Airbnb płacić ich rachunki. W sumie, jakby nie patrzeć to taka jest istota aplikacji opartej na ekonomii dzielenia.
Jaka jest opinia Berlińczyków na ten temat?
Pytani przeze mnie niemieccy znajomi w większości wspominali o dużym lobby taksówkarskim i hotelarskim. Berlin to tak duży rynek, że niektórym osobom działalność Ubera i Airbnb była bardzo nie na rękę.
Najbardziej jednak ubolewają nad brakiem „normalnego” Ubera, który pozwoliłby im taniej poruszać się po mieście. Trochę szkoda, ponieważ miasto odebrało swoim mieszkańcom możliwość korzystania z pełnej oferty tego start-upu, kiedy w wielu innych europejskich stolicach jest ona normalnie dostępna.
Czy do Berlina dołączą kolejne miasta? Co z Warszawą?
W najmniej ciekawej sytuacji jest Uber, któremu coraz większa liczba miast chciałaby utrudnić działalność, tym samym broniąc rynku taksówkarskiego. Moim zdaniem niebawem kolejne miasta mogą stanąć do walki z tym start-upem, biorąc przykład z Berlina (niestety). Myślę tu także o Warszawie, w której coraz częściej pojawiają się dyskusje na temat Ubera, które tylko podgrzewają zapał taksówkarzy do protestów.
Jeżeli chodzi o Airbnb, to mam nadzieje, że na stolicy Niemiec się skończy. Berlin jest specyficznym miastem pod względem rynku mieszkań (bardzo duże zapotrzebowanie), dlatego miasto wprowadziło obostrzenia co do wynajmu krótkoterminowego.
A Wy co myślicie o tej sytuacji? Korzystacie z Ubera i Airbnb?
Na koniec obejrzyjcie jeszcze najnowszą kampanię Airbnb, która jest po prostu świetna:
3 komentarze
voytehovna
13 maja 2016 at 19:47Trudno wypowiedzieć mi się o Airbnb – nigdy z tego nie korzystałam, a sytuacje, z którymi borykają się duże miasta takie jak Berlin, pokazują, że w jakiś sposób należy ograniczyć działalność tego udogodnienia dla turystów. Bo dla nich jest to udogodnienie, ale dla nowych mieszkańców poszukujących stałego miejsca zamieszkania wynalazki takie jak Airbnb stanowią przeszkodę. Z tego powodu konieczne byłoby wg mnie wypracowanie kompromisu.
Co do Ubera – mam nadzieję, że w Polsce obędzie się bez większych wojen i nie zostanie on wycofany. Na chwilę obecną ceny są korzystniejsze niż te oferowane przez taksówki. Taksówkarze tłumaczą, że kierowcy Ubera są „nieprofesjonalni”, jednak zapominają, w wielu tańszych taxi można spotkać się z półgodzinnym opóźnieniem, co jest dla mnie bardziej irytujące.
Tak jak Airbnb ma swoje plusy i minusy, tak Uber wydaje się być bardziej na plus, dlatego mam nadzieję, że nie podzielimy losu naszych zachodnich sąsiadów. 🙂
Sebastian Bryks
15 maja 2016 at 15:46W takim razie musisz spróbować Airbnb, bo jest to świetna alternatywa dla hoteli (często dużo tańsza!) 😉
Co do problemu z mieszkaniami w dużych miastach – moim zdaniem właściciele powinni mieć wolną rękę w tym czy chcą wynająć swoje mieszkania na krótki lub dług czas. W końcu to ich własność. Miasto powinno zatroszczyć się w inny sposób (niż banowanie aplikacji) o 4 kąta mieszkańców. Wspierać nowe inwestycje, pomagać ludziom znaleźć lokal itp. No ale niestety… nie żyjemy w idealnym świecie. Berlin poszedł na skróty 😉
raf
10 września 2016 at 10:44To nie tak do konca, ze airbnb nie dziala w Berlinie. Sa tu mieszkania oficjalnie zarejestrowane jako Ferienwohnungen, ktore nadal mozna znalezc na platformie. Zniknely natomiast mieszkania nieoficjalnie wynajmowane turystom. W niektorych popularniejszych wsrod turystow dzielnicach inwestorzy nabywali niekiedy cale budynki i wystawiali je turystom. Wiele mieszkan w dzielnicach typu Prenzlauer Berg przestalo byc dostepnych dla zwyklych mieszkancow miasta (wiekszosc w Berlinie wynajmuje mieszkania), bo przyjezdni przynosili ich wlascicielom wieksze zyski. To byl glowny problem, a nie pojedynczy wlasciciele mieszkan, ktorzy wstawiali je na airbnb.
Oczywiscie, to taki troche akcjonizm i nie rozwiaze to niedoborow mieszkaniowych miasta, ktoremu co roku przybywa 40 tys. (!) nowych mieszkancow. Kluczem do rozwiazania problemu pozostaje inwestowanie w budownictwo. Niemniej jednak ustawa zahamowala negatywny trend, ktory doprowadzal do tego, ze turysci zamiast zyc w srodku miasta wsrod jego typowych mieszkancow (jak to zwykl reklamowac airbnb) powoli zaczynali mieszkac tam sami 😉
Pozdrowka z Berlina